Nie wiem czy wiecie, ale jestem początkującym nurkiem, pisałam już jak to się zaczęło
TUTAJ. Dziś chciałabym przybliżyć Wam kilka rzeczy. Moje pierwsze nurkowanie odbyło się na Teneryfie (intro x 2).
Później kurs OWD, prawie rok przerwy, i teraz w tym roku od maja odrazu poszłam do wody w suchaczu (kombinezon coś jak pianka, ale szczelny i ciepły).
Nie powiem, że pływam jak ryba w wodzie, bo byłoby to duże kłamstwo, ale z każdym zejściem do wody radzę sobie coraz lepiej. Na początku nie potrafiłam tego wszystkiego ogarnąć, tu naduś dodaj powietrza, tu pokręć, żeby je spuścić... Jeszcze jacket do tego... O MATKO W CO JA SIĘ PAKUJĘ!!!
Windowałam non stop, góra, dół, dół, góra.
Teraz byliśmy na jeziorze Pila, w Borne Sulinowo, jest tam zatopiony las, i powiem Wam może nie zeszliśmy na jakąś super głębokość, bo raz zimno (nie mam jeszcze ocieplacza pod suchacza, i miałam sam dres), a dwa nasze latarki to jednak nie to, ale wiem, że warto tam jeszcze jechać, bo to co już teraz zobaczyłam jest namiastką tego co czeka nas głębiej.
I tylko 2 razy mnie wyrzuciło z wody! Jest coraz lepiej!
Woda zielona, żółta, mętna, Egipt to to nie jest, ale dajemy radę :)